|
Aktualności: Zapraszamy na nowe forum! Więcej info na PW! Update: 6/11/2012
|
|
Pokaż wiadomości
|
Strony: 1 [2] 3 4 ... 16
|
29
|
Sportowy świat - artykuły. / Sportowy świat - artykuły. / Dlaczego nie lubimy... Barcelony.
|
: Lipiec 17, 2012, 13:07:53
|
Dlaczego... nie lubimy Barcelony? Dla jednych grają galaktyczny futbol. Innym grają na nerwach. Całkiem niecelowo Barcelona stała się jedną z najbardziej kontrowersyjnych drużyn ostatnich dziesięcioleci. "Duma Katalonii" to temat nieustannych sprzeczek. Kłócą się wszyscy. Laicy, puryści, kibice Manchesteru United, kibice Pelikana Łowicz. Ale... dlaczego tak naprawdę nie lubimy Barçy?
Bo... media.
Wydaje mi się, że nienawiść do Barcelony, to tak naprawdę nienawiść do pismaków z quasi-poważnych portali czy gazet. Bo to mass media wytworzyły obraz niezniszczalnej i potężnej Barçy, obraz, którego nie potrafimy ścierpieć. Jakkolwiek ktoś mógłby powiedzieć, że to całkiem słuszna opinia, bo Mistrzowie Hiszpanii grają pięknie dla oka (że co? Ale o tym później) i zdobywają trofea, ale ja mówię kategoryczne: gówno prawda. Barça ma wiele przywar, a media próbują je tuszować.
Śmiać mi się chce, gdy słyszę, że "Duma Katalonii" to najlepsze drużyna wszech czasów. Ale gdzie są argumenty? Że ładnie grają? Na Boga, a kto pamięta, jak grała "Mechaniczna Pomarańcza"? Ja wiem tyle, że była to prawie idealna machina. I tyle. Nie ma żadnego porównania, bo nikt nie jest w stanie ocenić gry każdego pojedynczego zespołu w danym przedziale czasowym na przestrzeni dziesięcioleci. A trofea? To nic nadzwyczajnego. Dwa mistrzostwa, Puchar Hiszpanii i Liga Mistrzów. Od sezonu 2008/09, bo wcześniej chyba nie było mowy o drużynie wszech czasów. Manchester United w roku 1999 zdobył Potrójną Koronę. Przez dwa kolejne sezony dołożył dwa mistrzostwa kraju. Sukcesy porównywalne. A co z Realem, który w latach 1956-60 zdobywał Puchar Europy 5 razy z rzędu? Barcelona potrafi przebić to osiągnięcie? Nie sądzę. Poza tym, sam fakt próby tytułowania Barçy jako najlepszej drużyny świata ever na podstawie ledwie sezonu czy dwóch zakrawa na śmieszność.
Bo... Doktor Jekyll i Mr Hyde.
I tu znowu doczepię się redaktorów. Mam wrażenie, że Ronaldo w Polsce czy w Hiszpanii jest traktowany jako straszliwy Pan Hyde, natomiast biedny, kurduplowaty Messi to nieskazitelny i szlachetny Doktor Jekyll. Bo słyszał gdzieś ktoś głos krytyki skierowany w stronę Argentyńczyka? Ja nie. Natomiast Ronaldo opluwa się za wszystko. Przykład pierwszy: zagranie plecami w meczu przeciwko Atlético. Co w tym takiego strasznego? Gdyby to Messi podał plecami, redaktorzy rozpływaliby się nad jego wizją gry, techniką i cudownym ułożeniem kręgosłupa, natomiast Ronaldo został nazwany... prowokatorem. Żałosne.
Drugi przykład, bardziej świeży. W ostatnim meczu ligowym obrońcy Levante wyszli z własnego pola karnego. Jeden z nich przewrócił się po kontakcie z graczem "Królewskich", ale jego kolega z drużyny grał dalej. Po chwili stracił futbolówkę. Przejął ją Diarra, odegrał do di Marii, który stał tuż przy linii i tuż przy zwijającym się z bólu piłkarzu Levante. Mimo wszystko podał do czającego się przed polem karnym Ronaldo, który uderzył z dystansu. Strzał niegroźny, ale na Portugalczyka od razu spadła fala krytyki: prostak i cham, który nie uznaje zasad fair play. A że gracz Levante grał dalej, a że zanim piłka trafiła do Portugalczyka to miało ją dwóch piłkarzy Realu...? Co tam. Ronaldo jest zły, Messi jest dobry. I basta, na pohybel tym wszystkim, którzy śmieją uważać inaczej.
Bo... antyfutbol.
Bronić bramki można na dwojaki sposób. Albo ją murować, jak zrobił to Inter, albo nie oddawać piłki przeciwnikowi, jak robi to Barça, tudzież jak robiła to Hiszpania podczas wygranego Mundialu. Może dla niektórych te bezcelowe, krótkie i szybkie podania są ekscytujące, ale wytrwałym polecam sprawdzić, ile z nich jest zagrywanych do tyłu lub wszerz boiska. Kiedy oglądałem Hiszpanów podczas Mistrzostw Świata, potrafiłem zasnąć podczas meczu. Nie żartuję, finał oglądałem budząc się co chwilę. Dla mnie to była po prostu powolna śmierć futbolowego piękna. Setki podań i zero akcji. Flaki z olejem, wolałbym pooglądać partyjkę szachów w wykonaniu Kasparova. Pewnie byłoby ciekawiej.
Bo... hipokryzja.
Kiedy Chelsea kupiła Fernando Torresa, zarząd "Dumy Katalonii" z oburzeniem stwierdził, że to nienormalne, by wydać 50 milionów na jednego zawodnika. Hm, chce mi ktoś przypomnieć, ile Barcelona zapłaciła za Villę? Lepiej, powie mi ktoś, ile kosztował Ibrahimović? A ile Dmytro Anatolijowycz Czyhrynski, który w barwach Blaugrany miał okazję pograć aż jeden sezon? Jak to mówią: nie pamiętał wół, jak cielęciem był.
Bo... hipokryzja 2.
Czyli inaczej: angielscy złodzieje. Pique i Fàbregas. Jak w ogóle Manchester United i Arsenal śmieli zakontraktować piłkarzy w tak młodym wieku? Hm, może dlatego, że Barcelona nie widziała w nich potencjału i nie zrobiła NIC, żeby ich u siebie zatrzymać? Mam wrażenie, że nawet teraz, w tym ogniu krytyki, Ferguson skoczyłby w... ogień (sic!), byleby zatrzymać Bebe na Old Trafford. Alex prezentuje całkiem inne podejście, jeśli idzie o wychowanie młodzieży. Barça woli oddać, a potem odkupić. Nawet za 50 milionów, bo tyle proponowali za Fàbregasa (ale 60 milionów za Torresa?! Toć to szaleństwo, panie Abramowicz!). Zresztą, jeśli United i Arsenal to nieetyczni złodzieje, to jak Barcelona wytłumaczy się z transferu Messiego? Nijak, bo to też był gówniarz. I też go wykradli.
Bo... więcej niż klub, czyt. zraszacze.
Less than a club. Takie transparenty wystawili na światło dzienne kibice "Kanonierów" rok temu. Cała ta otoczka "więcej niż klubu" jest co najmniej śmieszna. "Duma Katalonii" to miejsce jak każde inne. Ja nie widzę w Barcelonie niczego nadzwyczajnego. Jest manager, jest sztab szkoleniowy, są piłkarze i jest zarząd. Teraz jest już nawet sponsor na koszulkach. Więc o co chodzi? Swoją klasę Barça pokazała po rewanżowym spotkaniu z Interem. Więcej niż darmowy prysznic to pewnie to, o czym marzyli piłkarze Mourinho po wyeliminowaniu "więcej niż klubu".
Bo... Guardiola.
Gdy czytam, że Pep Guardiola to najlepszy trener świata, mam ochotę iść na bazar i kupić bazookę. Oto człowiek, który dostał gotowy skład, dostał asystenta, który opracował skuteczną taktykę. A przy tym bawi się w filozofa, co niejednokrotnie powtarzali piłkarze Barçy. Ten gość nie dorasta do pięt Fergusonowi, Wengerowi czy Mourinho. W zasadzie, w szeregu stoi bardzo daleko. Swój taktyczny geniusz pokazał w spotkaniu z "Kanonierami", kiedy zdecydował się na niecodzienne 4-6-0. Lubi, jak widać, chłopak eksperymentować.
Bo... Busquets.
Kibic Barçy powie: Ronaldo to nurek. A ja powiem: Busquets to genialny aktor. Talentem przebił nawet Justina Biebera, który dopiero zaczyna swoją drogę na szczyt. Oskar? Kto wie, może w tym roku.
http://www.youtube.com/watch?v=eDrV7qw9LM0&feature=player_embedded
Bo... ławka.
Wyobraźcie sobie Barcelonę w Premier League. Wystarczą dwie kontuzje. Barça nie ma ławki. Ma puste krzesełka. To drużyna 11 zawodników i od zawsze zachodzę w głowę, jakim cudem fala kontuzji omija ich tak szerokim łukiem. W Anglii prawie każda drużyna zmaga się w trakcie sezonu z kilkoma lub kilkunastoma kontuzjami, czasem na obronie musi występować dwóch defensywnych pomocników, zaś Blaugrana dalej śmiga sobie jedną i tę samą jedenastką, i mają się dobrze. To chyba podkreśla tylko, jak bardzo sędziowie oszczędzają Katalończyków i temperują zarodki brutalnej gry.
Bo... sezonowcy.
Czyli cała banda debili, dzieciaków, którzy nie mają pojęcia o futbolu, a Barcelonie będą kibicować do momentu, aż wreszcie stracą mistrzostwo Hiszpanii, lub, nie daj Boże, przez dwa sezony z rzędu nie sięgną po Ligę Mistrzów. Nie chcę oczywiści generalizować, ale, w szczególności w Internecie, kibice Barçy przedstawiają się jako bezmózgie zombie, które potrafią jedynie w kółko powtarzać, jaki to Boski Leo jest boski, albo jaki to Pep jest genialny. Plugawe robactwo, którego nie da się wyplenić. Jak to robactwa.
Bo... tak i już.
Jeśli to nie wystarczyło, poddaję się. Barcelona to dla mnie uosobienie śmiechu wartego futbolowego burdelu na kółkach, gdzie rządzi hipokryzja i obłuda. Media manipulują, sędziowie gwiżdżą (Pinto też, on to lubi), Pep dumny i blady. Nienawidzę wielu klubów, ale Barcelona ma to zaszczytne miejsce. I, ani podobno piękna gra, ani sukcesy, ani uznanie wątpliwej klasy ekspertów nie zmieni mego zdania.
Visca El Farsa!
Źródło: manusite.pl - artykuł nie ma na celu obrażenie prawdziwych kibiców Barcelony.
|
|
|
|
|
|
|